Prawo do bycia zapomnianym zacznie obowiązywać od 25 maja 2018 r., a więc z chwilą obowiązywania RODO. Celem tego uprawnienia jest ochrona prywatności obywateli UE. Nowe przepisy umożliwiającą każdemu obywatelowi UE usunięcie informacji na swój temat z wyników wyszukiwania, o ile są nieaktualne bądź nie mają związku z wyszukaniem.
Oczywiście Google od samego początku nie było zwolennikiem ustawy i przede wszystkim wskazywało na zagrożenia, jakie ze sobą niesie. W najnowszym wpisie na oficjalnym blogu Google, Kent Walker, wiceprezes i główny radca prawny firmy wskazuje, że:
Mimo zastrzeżeń, Google respektuje i spełnia wymogi ustawy [RODO-red]. Jednocześnie firma stosuje się do wskazania Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, sumiennie pilnując, by nie usuwać wyników istotnych z punktu widzenia dobra publicznego.
Google podkreśla, że do dzisiaj firma przeanalizowała 2 miliony zgłoszeń, uznając 800 tys. z nich za zasadne, co Walker określa jako "stan równowagi".
Powyższy stan równowagi - według Walkera - może zostać jednak zakłócona przez niekorzystne rozstrzygnięcie w dwóch toczących się przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości sprawach.
Pierwsza z nich dotyczy czterech obywateli Unii, którzy wnoszą o „zapomnienie” informacji w których pojawiają się jakiekolwiek wzmianki o kryminalnych czy politycznych relacjach, a w przypadku pojawienia się nowych o ich natychmiastowe usuwane z wyników wyszukiwania. Nietrudno przewidzieć, że gdyby taka interpretacja została zaakceptowana przez Trybunał Sprawiedliwości, prawo to byłoby świetnym narzędziem dla polityków i urzędników państwowych do zatajania niechlubnej działalności z przeszłości.
Druga sprawa dotyczy zobowiązania Google do zapewnienia "prawa do bycia zapomnianym" również poza granicami UE, a więc modyfikowania wyników wyszukiwania nie tylko w europie, ale i na całym świecie. Tu już, wskazuje Walker, uderzałoby w fundament prawa międzynarodowego, czyli założenie, że żaden kraj (w tym wypadku UE) nie może egzekwować swoich praw na mieszkańcach innego kraju.
Zabieramy głos, ponieważ ograniczanie dostępu do legalnych i cennych informacji stoi w sprzeczności z naszą misją i uniemożliwia dostarczanie wszechstronnej usługi wyszukiwania, jakiej oczekują od nas ludzie." - kończy Walker, przestrzegając jeszcze: "Zagrożenie jest jednak znacznie większe. Powyższe sprawy to poważny atak na prawo dostępu do informacji publicznej.
Komentarze