W dniu wczorajszym Parlament Europejski przegłosował dyrektywę w sprawie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym. Trwa gorąca dyskusja na ten temat, a szczególne zainteresowanie internautów skupiło się na kontrowersyjnych artykułach nr 11 i 13 (17).
Ten przepis wprowadza dodatkowe prawo pokrewne dla wydawców oraz licencjonowanie treści (nieobejmujące cytowania pojedynczych słów z innej publikacji). Bywa określany jako tzw. „podatek od linków” i mówi o tym, jakie elementy artykułu dziennikarskiego mogą być publikowane przez agregatory treści bez konieczności wnoszenia opłat licencyjnych.
Artykuł 11 zakłada również, że autorzy artykułów czy wydawcy będą mieli możliwość negocjowania licencji komercyjnych z platformami udostępniającymi ich treści. Można się więc spodziewać, że bezpłatne wykorzystywanie fragmentów tekstów zostanie ograniczone. Na mocy przepisów wydawców będzie obciążał obowiązek dzielenia się wpływami z nowego prawa z autorami danej publikacji.
Nowe przepisy nie będą dotyczyć prywatnego i niekomercyjnego użytkowania tekstów prasowych przez indywidualnych użytkowników, w tym hiperlinków, a wraz z nimi krótkiego wyciągu z artykułu.
Artykuł 13 (w ostatniej wersji art. 17) wymaga od serwisów udostępniających cudzą twórczość – takich jak You Tube – współpracy z posiadaczami praw autorskich w celu podejmowania kroków przeciwko piractwu. W tym celu ma być stosowane specjalne oprogramowanie automatycznie usuwające treści uznane za niezgodne z prawem.
Regulacją art. 17 nie będą objęte: encyklopedie internetowe, takie jak np. Wikipedia, archiwa edukacyjne i naukowe oraz platformy pasywne (tzw. usługi w chmurze dla indywidualnych użytkowników jak Dropbox), platformy w ramach otwartego dostępu, platformy sprzedażowe jak Ebay czy Amazon i wszystkie platformy, których głównym celem nie jest dostęp do treści objętych prawem autorskim (np. portale randkowe), ani ich magazynowanie.
Z kolei platformy, których dotyczy art. 17, powinny podpisać licencje z właścicielami praw na treści chronione prawem autorskim. Jeśli platforma nie otrzyma takiej licencji, będzie musiała usunąć treści wskazane przez właściciela praw. W razie niedopełnienia obowiązków, platforma będzie odpowiedzialna za nielegalne treści wprowadzane przez użytkowników.
Unijna reforma prawa autorskiego jest na rękę przede wszystkim twórcom i wydawcom prasowym. Ich zdaniem nowe przepisy powinny zniwelować istniejącą nierównowagę polegającą na słabej pozycji negocjacyjnej prasy względem wielkich platform internetowych. Niektórzy są zdania, że za populistycznymi hasłami o szkodliwości dyrektywy stoją przede wszystkim giganci technologiczni, którzy nie chcą się podzielić swoim zyskiem, a których dotkną nowe regulacje. Nie powinny one zagrażać użytkownikom oraz małym i średnim przedsiębiorcom.
Przeciwnicy dyrektywy podnoszą, że jej wprowadzenie może spowodować poważne, niezamierzone konsekwencje, które mogą zupełnie zmienić oblicze internetu. W praktyce może to oznaczać znaczące ograniczenie możliwości publikacji treści w internecie i stanowić bezpośrednie zagrożenie dla artystów, ich widowni i skupionej wokół nich branży.
Na wdrożenie dyrektywy kraje unijne, w tym Polska, mają 24 miesiące. Najpóźniej za dwa lata nowe przepisy zaczną więc obowiązywać w naszym kraju.
Komentarze