W środę w Parlamencie Europejskim przegłosowano zmiany w prawie autorskim. Zdaniem przeciwników nowych regulacji są one mocno kontrowersyjne i przypominają niesławne oprotestowane przepisy ACTA.
Parlamentarzyści przyjęli zmiany stosunkiem głosów 15:10. Nie oznacza to jeszcze, że nowe przepisy zaczną od razu obowiązywać, wpierw zostaną przeprowadzone konsultacje z przedstawicielami wszystkich państw członkowskich. Zwolennicy zmian podkreślają ochronę twórców i konieczność dostosowania przepisów do rzeczywistości cyfrowej.
Nowe przepisy wprowadzą dwie prawdziwe rewolucje. Pierwsza z nich dotyczy filtrowania publikowanych w Internecie treści. Nowy art. 13 zakłada pełną odpowiedzialność portali internetowych za to, co na nich publikują internauci. W rezultacie spodziewać się należy, że zanim pojawi się jakikolwiek komentarz, portal będzie zobowiązany do sprawdzenia, czy nie łamie on obowiązującego prawa. Może się to odbywać „ręcznie” dzięki pracy moderatorów lub przy użyciu mechanizmów AI. W każdym przypadku należy spodziewać się wzrostu związanych z tym kosztów.
Z kolei art. 11 wprowadza tzw. „podatek od linków”. Miałby on polegać na wprowadzeniu opłaty na publikowanie nawet najmniejszego fragmentu dzieła – choćby jego tytułu czy też np. okładki. Nietrudno wyobrazić sobie z jakimi to wiąże się problemami po stronie wyszukiwarek, które dziś linkują wyszukane treści za darmo, bez odprowadzania od tego szczególnych opłat. Jeśli nie będzie można linkować na zewnątrz, to mechanizmy dzielenia się treściami w Internecie przestaną funkcjonować.
Zdaniem wielu komentatorów sytuacja w dużym stopniu przypomina próbę wprowadzenia ACTA, gdyż skala proponowanych zmian zagraża wolności Internetu, jaki dziś znamy. Sześć lat temu wyszło na ulice europejskich, w tym polskich miast, tysiące protestujących. Czy tym razem będzie podobnie?
Komentarze