Jak selekcjonować maile? Gdzie szukać podstępu? Czy warto zwalczyć ciekawość i nie otwierać nadesłanego pocztą linku?
Od Świąt Bożego Narodzenia obserwuję nasilające się ataki hakerskie na skrzynki mailowe. Pierwsze dwa przypadki ujawnione na swoim adresie mailowym wychwyciłem natychmiast, ale pozostawiłem, żeby zaobserwować, ile tego jeszcze nadejdzie. Po upływie miesiąca pozwoliłem sobie na podsumowanie swoich obserwacji.
Nadesłana treść ma sugerować, że nadawca wiadomości, bądź podmiot przez nią reprezentowany jest mi osobą co najmniej znaną, chociażby z uwagi na istniejące zobowiązanie finansowe.
Oto autor pierwszej wiadomości:
Mówiąc wprost – nie znam tej persony. Ciekawość świata i ludzi, ale głównie chęć głębszej analizy, sprawiła, że postanowiłem rozwinąć wątek, a dokładnie nagłówek wiadomości. Dzięki temu ukazał się moim oczom pełny adres „osoby” piszącej: info@global-pacific-alliance.com. Przechodząc do szczegółów, odczytałem numer IP nadawcy: 185.254.120.165, następnie zlokalizowałem właściciela domeny: ARTURAS Media Land LLC ul. Zastavskaya str. 33, Sankt-Peterburg, Rosja. Pozyskane przeze mnie informacje sugerują, że poprzez odczytanie tego maila i kliknięcie w link, ktoś chce zagościć się na dłuższy czas na dysku twardym mojego komputera.
Złudzenia nie pozostawia treść nadesłanej informacji:
Współczuję tym, którzy zdecydują się na otworzenie tego linku. Jest więcej niż
pewne, że trojan osadzi się w przestrzeni naszego komputera i w zależności od
tego, w jaki sposób został skonfigurowany, będzie gromadził, przechwytywał i
przesyłał poufne dane dotyczące takiej osoby w wyznaczone przez hakera miejsce.
Co z nimi zrobi haker? Nie mam złudzeń, że w momencie, kiedy wpadną w jego ręce
logowania i hasła do bankowości elektronicznej, dojdzie do transferu pieniędzy
w nieznanym kierunku.
Dla sprawdzenia skuteczności tej metody socjotechnicznej, którą wyraża treść maila, postanowiłem pokazać wiadomość znajomym, prosząc ich o ocenę. Chciałem usłyszeć, jakie jest ich pierwsze odczucie, po przeczytaniu wiadomości i co by zrobiły? Zaznaczę przy tym, że moimi respondentami były osoby posiadające raczej przeciętną wiedzę, jeżeli chodzi o bezpieczne korzystanie z internetu.
Wnioski są następujące. Wśród znajomych przeważyła obawa, że mają jakieś zaległe płatności i na krótki moment zapomnieli o własnym bezpieczeństwie. Raczej kliknęliby link w pierwszym odruchu, otwierając w ten sposób drogę trojanowi do zawartości naszego komputera. To było ich pierwsze spostrzeżenie. Jednak już po opanowaniu emocji, zwrócili uwagę, że treść wiadomości jest niespójna, zawiera błędy logiczne i stylistyczne. Można na tej podstawie ocenić, że najprawdopodobniej do jej sporządzenia sprawca posłużył się translatorem.
Kolejny mail pochodzi rzekomo od:
Rozwinięcie nagłówka pokazuje właściwy adres help@suzannefolsom.net. Temat standardowo jest chwytliwy:
Okazuje się, że po raz kolejny nie zapłaciłem faktury, a szczegóły zobaczę jak skorzystam z podesłanego linku.
Dobrze się stało, że zostawiłem sobie te przykładowe maile, bo analiza ich treści doprowadziła mnie do tego samego źródła co w pierwszym przykładzie, czyli domeny: ARTURAS Media Land LLC ul. Zastavskaya str. 33, Sankt-Peterburg, Rosja.
Oczywiście nie oznacza, że podmiot ten jest bezpośrednim sprawcą niedoszłego mojego nieszczęścia. Jest dopiero pierwszym ustalonym z listy, do którego należy zwrócić się o udzielenie informacji w razie nieszczęśliwych następstw powstałych poprzez kliknięcie podesłanego w mailach linku.
Komentarze