Właściciele platformy G2A podjęli decyzję o naliczaniu opłaty 1 euro od każdej zarejestrowanej osoby, która w okresie 180 dni ani razu nie zaloguje się na swoje konto. Następnie nieaktywni użytkownicy będą obciążani taką kwotą systematycznie każdego miesiąca. Pomysł ten zaczął wzbudzać spore kontrowersje, odkąd pierwsze osoby zostały obciążone opłatą.
G2A to serwis, umożliwiający swoim użytkownikom sprzedawanie oraz kupowanie kluczy aktywacyjnych do gier komputerowych i oprogramowania, a także kart pre-paid. Włodarze platformy nie poinformowali użytkowników w czytelny sposób o wprowadzonej polityce. Zapis mówiący o konieczności uiszczania opłaty za nieaktywność w serwisie znajduje się w obszernym regulaminie. Informację tę na tle wielu innych zapisów bardzo łatwo można zatem przegapić, narażając się na niepotrzebne koszty.
Wprowadzone rozwiązanie wzbudziło spore kontrowersje w momencie, gdy kosztami został obarczony pierwszy użytkownik G2A. Szybko wniósł on sprzeciw wobec naliczonej opłaty, podejmując otwartą dyskusję z przedstawicielami platformy.
Włodarze G2A wprowadzenie opłat uzasadniają tym, iż utrzymanie nieaktywnych kont naraża ich na dodatkowe koszty. Kiedy użytkownik nie dokonuje transakcji, wtedy serwis nie otrzymuje prowizji od sprzedaży ani wyświetlanych na platformie materiałów reklamowych. Wobec tego przedstawiciele platformy uznają uznają za zasadne naliczanie opłaty 1 euro każdego miesiąca. Będzie ona obciążała wirtualny portfel użytkowników G2A. Jeżeli nie będą się na nim znajdować jakiekolwiek środki, wówczas konto zostanie usunięte.
W celu uniknięcia kontrowersyjnej opłaty nie trzeba niczego kupować ani sprzedawać na platformie. Wystarczy zalogować się co najmniej raz na 180 dni. Warto podkreślić, że serwis G2A nie pierwszy raz szokuje stosowaniem kontrowersyjnych metod. Wcześniej jego właściciele próbowali zwiększać swoje zyski, automatycznie obciążając każde zamówienie należnością za usługę ochrony konsumenta. Platforma jest zarazem posądzana o przyzwalanie na handlowanie kluczami aktywacyjnymi z nielegalnych źródeł. Oskarżenie to nie zostało jednak dotychczas potwierdzone żadnymi dowodami.
Komentarze