Jak informuje portal trans.info firmy otrzymują fałszywe mandaty za rzekome wykroczenia popełnione w Niemczech przez kierowców. Dokumenty sprawiają wrażenie korespondencji urzędowej, jednak po bliższym przyjrzeniu się szczegółom oszustwo wychodzi na jaw.
Zgodnie z przepisami unijnymi polscy kierowcy mogą zostać ukarani mandatem za wykroczenie drogowe popełnione za granicą, np. udokumentowane pomiarem z fotoradaru. Zdarza się więc, że takie mandaty są wystawiane za granicą i kierowane do naszego kraju. Oszuści wymyślili sposób na wyłudzanie pieniędzy za pomocą podrabiania dokumentu, który ma przypominać korespondencję urzędową. Ma z niego wynikać, że popełniono wykroczenie, za które należy się mandat, podany jest numer konta i suma, którą należy wpłacić.
Jedno z takich pism otrzymał przewoźnik z Lubelszczyzny i zwrócił się z tym do portalu trans.info. Fałszywe pismo sprawia wrażenie dobrze przygotowanego, gdyż odnosi się do prawa niemieckiego i niemieckich przepisów. Jednak nie wszystkie szczegóły się zgadzają, nigdzie nie podaje się, gdzie i kiedy popełniono wykroczenie. Można nawet doszukać się informacji, że list wysłano z Poznania…
W innym miejscu oszuści zamiast podać informację o możliwości odwołania się od mandatu, dodali niejako od siebie, że brak wpłaty w terminie oznacza jego podwyższenie o połowę. Skrót „ADK” widniejący na dokumentach nie oznacza żadnego niemieckiego urzędu, pod podanym adresem są jedynie poczta, kawiarnia i kancelaria prawna.
Zalecamy zatem by szczegółowo sprawdzać tego rodzaju wezwania i analizować dokumenty. W przypadku gdy rzeczywiście przypominamy sobie wykroczenie i wszystko w dokumentacji się zgadza – stosowny mandat należy opłacić. Warto jednak się jednak wcześniej upewnić, czy nie opłacimy haraczu naciągaczom.
Komentarze