Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego poinformowało o sprzeciwie Polski do dyrektywy o ochronie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym. Po raz pierwszy w oficjalnym komunikacie przepisy zostały określone jako „ACTA2”.
Nazwa „ACTA2” powstała z inicjatywy internautów, którzy nowe przepisy traktują jako zamach na wolność w sieci. Nie zdarzało się do tej pory, by tej etykiety używano w oficjalnych komunikatach rządu polskiego. To się właśnie zmieniło, a urzędnicy zarzucają nowemu prawu cenzurę prewencyjną.
Zdaniem Konrada Szymańskiego, wiceministra spraw zagranicznych:
System ten może skutkować wprowadzeniem regulacji analogicznych do cenzury prewencyjnej, która jest zabroniona nie tylko w polskiej konstytucji, ale i traktatach europejskich.
Minister kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotr Gliński twierdzi z kolei:
Uważamy, że niektóre artykuły, zwłaszcza obecny 17, związany z filtrowaniem treści, zagrażają wolności w internecie i są sprzeczne z podstawowymi wartościami UE dotyczącymi wolności słowa i wolności idei.
Od samego początku dyskusji o dyrektywie kością niezgody są artykuły nr 11 i 13. Pierwszy dotyczy podatku od linków, a drugi nakłada na administratorów obowiązek monitorowania treści oraz wprowadzenia mechanizmów analizujących udostępniane pod kątem praw autorskich.
Polska, Holandia, Włochy, Finlandia i Luksemburg były przeciw ACTA2. Na wdrożenie dyrektywy państwa Unii mają dwa lata.
Komentarze