Powód, Leszek L. domagał się od Google ochrony swoich dóbr osobistych i nienaruszania prawo do prywatności. Chodzi przede wszystkim o usunięcie nieaktualnych oraz niepełnych informacji z sieci dotyczących powoda. Zdaniem powoda wyniki wyszukiwania wskazują na informacje o nim, które są nieaktualne – chodzi o poszukiwanie listem gończym. Oprócz usunięcia treści, powód żądał pół miliona złotych – 300 tys. zadośćuczynienia oraz 200 tys. na cel społeczny.
Sąd oddalając powództwo, podkreślił że publikacja listu gończego jest wyjątkiem od zasady prywatności i ochrony danych osobowych, więc trudno doszukiwać się niezgodnego z prawem działania. Sąd jednocześnie przypomniał, że publikacja wizerunku, imienia i nazwiska oraz innych danych w liście gończym służy temu, by jak najwięcej osób się z nim zapoznało i mogło rozpoznać ściganego.
Pełnomocnik powoda, powoływał się na ubiegłoroczny wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w Luksemburgu o "prawie do zapomnienia", gdzie trybunał orzekł, że Google ma usuwać z wyników wyszukiwania linki do spraw już nieaktualnych - jeśli zainteresowani sobie tego życzą. Trybunał uznał, że jednostka ma prawo poprosić o usunięcie danego wyniku wyszukiwania, jeśli kieruje on do informacji na jej temat, które są "niepełne, nieistotne lub nieaktualne". W odpowiedzi na rzut powoda, pełnomocnik Google, podkreślił iż wyrok TSUE odnosił się do innego stanu faktycznego niż w tej sprawie.
Google podkreśla, że wyszukiwarka wynajduje treści udostępnione przez innych, jedynie do nich odsyłając, i stoi na stanowisku, że prawo do zapomnienia nie może być nieograniczone, gdyż oznaczałoby cenzurowanie internetu. (PAP)