Parlament w Singapurze uchwalił kontrowersyjną ustawę dotyczącą fałszywych wiadomości. Przewiduje ona kary nawet do 10 lat więzienia lub 734 tys. dolarów grzywny.
Nowe prawo daje rządzącym w Singapurze szerokie uprawnienia do nadzorowania zawartości platform internetowych, prywatnych grup dyskusyjnych oraz komunikatorów. Założenie wydaje się być słuszne, bo przepisy oficjalnie mają na celu skuteczną walkę z dezinformacją w internecie. Za publikowanie i kolportowanie w sieci treści uznanych za fake news, szczególnie szkodliwych dla interesu publicznego będzie zagrożone karą pozbawienia wolności do 5 lat. Ścigane i karane będzie również prowadzenie fałszywych kont i wykorzystywanie botów do dezinformacji. Za takie czyny przewidziano grzywnę w maksymalnej wysokości 734 tys. dol. lub karę więzienia do 10 lat.
Tymczasem organizacje zajmujące się ochroną wolności słowa wyrażają poważne zaniepokojenie nową ustawą. Jako główny jej mankament wskazują, że o tym co zostanie uznane za fake news będzie decydować rząd, zaś prawo może zostać wykorzystane w walce politycznej. Nie można w związku z tym wykluczyć realnego niebezpieczeństwa użycia instrumentów prawnych do walki np. z rządową opozycją, występującą przeciwko obecnym władzom Singapuru.
Do krytyki płynącej ze strony organizacji zajmujących się ochroną wolności mediów i wolności słowa dołączyli m.in. Google, Facebook i Twitter. Przedstawiciel Google’a powiedział Reutersowi, że firma boi się, że nowe prawo uderzy w innowacyjność i rozwój ekosystemu informacji cyfrowej. Jego zdaniem najważniejsze będzie to, jak prawo zostanie zaimplementowane. Swój niepokój wyrazili także między innymi przedstawiciel Facebooka i Twittera.
Nie wiadomo jeszcze, w jaki sposób władze Singapuru zamierzają kontrolować treści w zaszyfrowanych aplikacjach. Ustawa została przyjęta w środę, ma wejść w życie w ciągu najbliższych kilku tygodni.
Komentarze