Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, iż odsprzedaż e-booków możliwa jest wyłącznie za zgodą wydawcy.
Trybunał zajął się nierozwiązanym dotychczas problemem na rynku cyfrowych książek, tzw. e-booków. Niderlandzka firma Tom Kabinet prowadziła działalność jako klub czytelniczy. Zajmowała się skupem e-booków, oznaczała je swoim znakiem wodnym i następnie odsprzedawała członkom klubu.
Taka działalność nie spotkała się z aprobatą wydawców cyfrowych książek. Dwa stowarzyszenia działające na rzecz interesów niderlandzkich wydawców: Nederlands Uitgeversverbond i Groep Algemene Uitgevers zwróciły się do sądu w Hadze o zakazanie funkcjonowania klubu czytelniczego, uznając, że wielokrotna odsprzedaż książek jest niczym innym jak piractwem. Sąd rozpoznający ten spór nabrał wątpliwości, czy pierwsza sprzedaż e-booka oznacza rozpowszechnianie utworu zgodnie z art. 4 ust. 1 dyrektywy 2001/29/WE w sprawie harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym, a jeśli tak, to czy prawo do rozpowszechnienia zostaje wyczerpane w rozumieniu art. 4 ust. 2 tej dyrektywy.
TSUE stwierdził w wyroku, że sprzedaż książki elektronicznej nie oznacza jej publicznego rozpowszechniania, lecz publiczne jej udostępnianie. Na gruncie dyrektywy różnica jest zasadnicza, bo w tym drugim wypadku, zgodnie z art. 3 ust. 3 dyrektywy, nie może dojść do wyczerpania prawa. Jak argumentowały organizacje reprezentujące wydawców, stosowane przez nich licencje uprawniają użytkowników pobierających e-booka do jego odczytania, a nie odsprzedaży.
W praktyce takie orzeczenie oznacza, że prawa autorskie do dokładnie tych samych treści różnią się w zależności od tego, jak te treści są wydane. Kupując egzemplarz papierowy, można go odsprzedać, kupując cyfrowy – już nie.
Komentarze